Pieprzę to, idę dalej, przecież karuzeli mi się chciało. Po drodze krzywe lustro napotkałam. Widzę siebie, w jednej ręce smycz bez psa, w drugiej wata cieknie jak łza. Nie, to nie ja.
czwartek, 11 marca 2010
Bajeczka
Poszłam do wesołego miasteczka. Patrzę w prawo, patrzę w lewo, a tu ludzi mnóstwo biega. Wchodzę w ten tłum, a tu parszywy gbur. Pitbula trzyma na smyczy, bo wie, że jest niczym. Pies podaje mu nogę, a ten leczy własne zranione ego. Kupiłam mu watę cukrową, niech się pocieszy, niewolnik własnego ustroju.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz