czwartek, 11 marca 2010

Bajeczka

Poszłam do wesołego miasteczka. Patrzę w prawo, patrzę w lewo, a tu ludzi mnóstwo biega. Wchodzę w ten tłum, a tu parszywy gbur. Pitbula trzyma na smyczy, bo wie, że jest niczym. Pies podaje mu nogę, a ten leczy własne zranione ego. Kupiłam mu watę cukrową, niech się pocieszy, niewolnik własnego ustroju.
Pieprzę to, idę dalej, przecież karuzeli mi się chciało. Po drodze krzywe lustro napotkałam. Widzę siebie, w jednej ręce smycz bez psa, w drugiej wata cieknie jak łza. Nie, to nie ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz