środa, 25 sierpnia 2010
Miauuu
Siedzi pantera na moim ramieniu. Szepcze do ucha, liże, drapie, mówi jesteśmy razem. Takie same. Idziemy do lasu? Tam jest pusto, cicho, mrocznie. Możemy się ukryć, słuchać muzyki przeczuć. Zagląda w oczy, chce zobaczyć siebie. Widzi. Jest przerażona. Nie jestem łagodna, jestem dzika, kłamiesz! - krzyczy. Teraz ja szepcę do jej ucha. Ty jesteś prosta, zawsze taka sama, wczoraj byłyśmy razem. Ja skomplikowana, dziś łagodna, posłuszna, jutro nieokiełznana. Idziemy do lasu posłuchać melodii czasu, polować, gonić, uciekać, zrywać łańcuchy. Jesteśmy takie same wczoraj, być może jutro, za miesiąc, teraz. Już zawsze razem, bo ty na moim ramieniu pozostaniesz uwięzioną Ophelią...
sobota, 21 sierpnia 2010
I znów agonia, a ja patrzę z ironią...
Weszłam na dach, żeby znów obejrzeć świat. Kruki, wrony dziobią twarz. Komin ich domem, ja ich schronem. Twoja twarz, co powoli traci wyraz smakołykiem, patrząc na Ciebie nabieram ochoty na sernik. Oko płynie jak ciepłe toffi na mym serniku, krew z nosa jak wino w moim przełyku. Pycha...Pycha rozpiera, obżarstwo napełnia, lenistwo rozkłada, chciwość chce więcej, nieczystość zachęca, cudzołóstwo pragnie, gniew szarpie. Motasz się, wijesz jak żmija w zgniłym żniwie, chcesz coś powiedzieć, bełkoczesz jak pijany po tanim winie. Kruk chrupie paznokcie, wrona zjada prącie, krzyczysz jak pod czas orgazmu doznając spazmy. Piękne te widoki... Patrzę na Twe zwłoki, obojętność mnie ogarnia, jestem nieczuła na tanie zagrania, walkę chcę widzieć, słabością gardzę, jestem kobietą rządną krwi jak wampir pod czas obiadu. Dalej siedzę na dachu doznając zapachu. Zapachu krwi, uwielbiam kolor czerwieni...
Subskrybuj:
Posty (Atom)