Opalałam twarz zwróconą ku drzewu
Krzyżowałam ręce nad sobą
Żółta bądź czarna aureola próbowała żądlić nad czaszą
Spadł deszcz ptasich fekaliów uciekałam
Wrzeszczało śmiechem me dziecię
Ostatecznie udał nam grill w ogrodzie
Trudno uwierzyć w brak warzyw w lecie
Wróciłam do siebie
Dziś spadł deszcz ziemia bogata w susz
To były udane wakacje
Ktoś bliski z troską rzekł
Ty już więcej nie opalaj
A ja przecie frytek nie jadłam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz