poniedziałek, 17 listopada 2014
37
Stachu, Stanisławie, Stasieńku jak dobrze cię słyszeć. Jesteś na mnie wściekły? Dla czego? Tyle dni nie dzwoniłam, każdy policzyłeś.Czekałam. Przecie mówiłam, jak dojdziesz odezwij. To z szacunku i sympatii do ciebie. Chyba odwrotnie, mówisz. Z szacunku, durny, gdyż nie chciałam ci morałów prawić, bo kim ja jestem, sama gubiłam, a obawiam, iż z tej sympatii bym nie powstrzymała, tak martwiłam.Czy mam nadal? Powiedz, wróciłeś, czy żarty stroisz? Gdzie mam spojrzeć? Przez drzwi oko? Stoisz? To ty? Od 20 minut mówimy do siebie, a ty tuż obok.Uwielbiam cię, Stachu! Mam coś pysznego. Zostajesz na noc, przyjacielu? Nawet na dwie, jak zechcę, tyle masz mi do milczenia. Z dwoma nie przesadzajmy, zmieścimy w jednej. Otwieraj durna, bo już zmarzłem, krzyczysz. Przepraszam, z tej radości się zapomniałam, już z balkonu wracam. Privet, drug!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz