wtorek, 9 września 2014

17

Stachu, co u mnie słychać? Metr ode mnie dziś słyszałam śmierć. Nie, nie żartuję. Wychodząc rano z Julią z klatki schodowej spadła obok nas wielka płyta betonowa z sterczącym zbrojeniem metalowym. Myślę litości nad nami by nie miała. Czy miałam litość nad robotnikami? Szepnęłam tylko " Fuck", Julia na to " Mamo, nie przeklinaj" i wyszłyśmy przez piwnicę. Oniemiałam, dopiero po chwili do mnie dotarło co się stało. Utwierdziłam, życie jest, w każdej chwili może nie być. Dziecię kruche ucałowałam, wytłumaczyłam co się stało, przypomniałam, też sobie, jak bardzo trzeba doceniać, kochać, szanować. Na złość i negatywne emocje tak szkoda marnować, trzeba radować sobą, życie spełniać, brać je garściami, bo twoje. Stachu, dla czego płaczesz? Wzruszyłeś. Czym? Moją przemową? Tym, że nie płakałbyś na moim pogrzebie. Stachu, jesteś durny.Uwielbiam Cię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz