Stasieńku, kochany mój, zabłociły mnie wczoraj te śniegi
Chlupałam nie tylko pod nosem lecz i pod stopą
Wróciłam do domu, skarpeta mokra
I na duszy też wilgotno
Zziębnięta, przytułku nigdzie
Napiłam wina i zawinęłam w kołdrę
Kokon
Kokon
I nie czułam wcale jak motyl
Siłę miały marzenia, tylko one snuły wokół
A Ty, mój, przyjacielu?
Przestań narzekać, durna
Tobie pada śniego - deszcz
Na trotuarach masz gówno - mocz
A co ja mam powiedzieć?
Tu aura niezmiennie senna
Na trotuarach tylko maty
Ciągle kwiaty lotosu, medytacje i total chill
Nie mam nawet z kim pokłócić, wszyscy serdecznością srający
Serca nam przecie od dawien dawna nie biją
A jelita, co to?
Tak, nie abstrahując, panuje tu twój klimat
Stachu, wiem, chciałbyś zamienić ze mną
Zawsze kochałeś śniegi pod nosem
Acz wiesz, wszędzie dobrze gdzie nas nie ma...